się okazało, Konrad - blady, z podkrążonymi oczami, ubrany na czarno od stóp do głów. Miał ze sobą swoją wielką torbę, wypchaną po brzegi, a z twarzy jego nie znikał wyraz natchnionego smutku, nawet gdy - lawirując pośród kubełków i misek - wdepnął w jedną z nich.<br>- Przepraszam, że przeszkadzam w sprzątaniu - rzekł nieprzytomnie.<br>- Pierzemy - wyjaśniła mu krótko babcia. - Tylko że pralka się właśnie zepsuła.<br>Konrad spojrzał na pralkę leżącą na boku jak chora krowa.<br>- Niestety - rzekł. - Chyba niewiele potrafię tu pomóc. - Mimo to odłożył torbę i, wciąż ignorując Aurelię, przykląkł ze smutkiem obok pralki, westchnął, nie patrząc wsadził rękę w jej wnętrzności, pokręcił