praniem, przygotowywaniem obiadu i dwójką rozwrzeszczanych dzieciaków. Od razu widać było, że w domu się nie przelewało, ale i nie dało się poznać specjalnie ręki gospodyni: bałagan i jakaś taka rozlazłość przekraczały zwykłą miarę, widoczną na ogół w domach młodych małżeństw z dziećmi.<br><br><br><tit>Odcinek 23</><br>Wysłuchałem cierpliwie utyskiwań najpierw na niezaradność męża, potem na fatalne stosunki w Instytucie, gdzie każdy gryzie się z każdym, wreszcie na parszywy los, który uniemożliwił im mieszkanie z dobrze sytuowanymi rodzicami małżonki naukowca, którzy nie cierpieli jej męża. Pan domu wrócił w oznaczonym czasie zdezelowaną syrenką, żona podała kawę, a on wyciągnął dość opasłą teczkę z