drewnianymi listwami, lśniącymi od chemolaku, który wciąż jeszcze przesycał powietrze świdrującym, drażniącym zapachem. Był tam jeszcze tapczanik, szafa na odzież, stolik i dwa krzesła. Ojciec i pani Monika starali się urządzić jej przytulny kącik. Bała się zmienić cokolwiek w układzie mebli, żeby ich tym nie urazić - ale ustawiono je wyjątkowo niezgrabnie, wciąż się o coś obijała. A wystarczyłoby po prostu przestawić szafę do wnęki, stolik usunąć pod ścianę - i już. Ach, urządziłaby ten pokoik tak ślicznie! - gdyby tylko mogła. Pęki ziół i suszonych kwiatów, dużo <page nr=16> pięknego kolorowego szkła, żeby światło miało w co wpadać, i kryształowe wisiorki uwieszone w oknie, i