Ale potem obudził się w nim lekarz, więc rzekł tonem znużonym, lecz cierpliwym:<br>- Dobrze. Zaraz przyjadę.<br>- Wołają mnie do chorej - powiedział do przyjaciela. - Nie mogłem przez telefon zrozumieć, co jej się stało...<br>Świat choroby i cierpienia, od którego uciekł do swego życia prywatnego, znowu zjawił się przed jego oczami jak nieznośne, nieodstępne widmo. Szpital, chałaty, opatrunki, narzędzia błysnęły w umyślę, i chirurg Tamten, krzywiąc twarz w sztucznym, nieżywym uśmiechu, wyszedł z kawiarni. Docent von Fuchs widział go przez okna, jak jechał w dorożce wyprostowany i poważny. Gdy zaś po dwudziestu minutach powrócił, zadziwił docenta przeistoczonym, jakby promieniującym wyglądem. Był zakłopotany i