którego tak bardzo nie znosił, któremu tyle zawdzięczał i do którego (wbrew logice) żeglował.<br> Przewracam się na drugi, suchszy bok. Dumam, a może powoduje mną zazdrość, że podświadomie myślę o tych wszystkich medalach i pucharach, jakie dostał w swej ojczyźnie za tak wspaniały wyczyn żeglarski? To, że nie dano mi nigdy w życiu nawet najmniejszej blaszki, też coś znaczy. "Brak odznaczeń bywa nieraz bardzo wysokim odznaczeniem". Będę o tym pamiętał. Nie potrzebuję, szanowni panowie, ani medali, ani dyplomów, ani pucharów. Moją nagrodą jest Pacyfik. O jej przyznaniu decyduje nie grupka żulików, ale potęga oceanu. Uważam, że ma to swoisty wydźwięk.<br><br> Wiszę rozpaczliwie poniżej