nie<br>zapytał.<br> - Tu macie ścieżkę - powiedział - jak ten krzak tarniny.<br> - A rzeczywiście - powiedziała matka z udanym zdumieniem. -<br>Dziękujemy.<br> W odpowiedzi smyknął tylko konia batem, wio!<br> - Bóg zapłać - rzuciła mu jeszcze, kiedy znaleźliśmy się na ścieżce.<br>Ten jednak ani głową nam nie odkiwnął. - Jakiś dziwny - powiedziała<br>oglądając się z niepewnością za nim. - Żeby nawet nie spytać, co, jak?<br>Choćby i fałszywie, ale mógłby się spytać. Jakby buta zgubić, to tyle<br>co splunąć. Ano, nieraz się wydaje, że kartofle człowiek wiezie, a on<br>ból w sobie wiezie. - Nagle uprzytomniwszy sobie, że idziemy już tą<br>ścieżką, zatrwożyła się: - Patrzysz chociaż? Patrz, synu. Rozglądaj<br>się. Wzrok