opiece kudłatego zoologa. <br>- Hej, mały!... - tyle zdążył krzyknąć. <br>Nawet mniej, bo "mały" zginęło w obłąkanym <br>wrzasku wybuchłym pod oknem. Dziewczyny zmiotło, jakby <br>przez podwórze przeszedł huragan; na ławce - przykuta - kamienna - została <br>Śliczna. Z wyrazem osłupienia na twarzy, podana nieco <br>w przód, oczy przykryte wypukłymi powiekami utkwione były - Adam <br>zachichotał, gnomik o krok dalej zagdakał jakby i przestąpił <br>nerwowo z nogi na nogę - w obramowany zieloną plisą, <br>niech to najjaśniejsza pietruszka!, mały lepiej nie mógł <br>trafić - biały płócienny kołnierz, i w uprażony <br>pod rajskim jabłuszkiem... dekolt. <br>Gnomik dostanie za swoje. Nic, przez cierpienia do gwiazd.<br>Szedł korytarzem, z nawyku czujnie, ale jak po