się na Kruczka, bez obawy zlec w cieniu wikliny<br>czy pod którąś z wierzb oddzielających pastwiska od mokradeł i, jak<br>radził dziadek matce, czytać sobie książkę, gdyby mi się chciało. Lecz<br>wbrew zapewnieniom matki, że tak lubię czytać książki, wcale mi się nie<br>chciało, bo szybko doszedłem do przekonania, że o wiele ciekawsze jest<br>pasienie krów i że wojna ma też przyjemne strony. A gdy jeszcze<br>zaprzyjaźniłem się z innymi pastuchami, to i bez czytania można było<br>się nasłuchać, i ciekawszych rzeczy niż w książkach.<br> Nie wiem, kim byłem dla Kruczka, lecz na pastwisku zaliczał mnie<br>najwyraźniej do krów. Nie tylko bowiem