na pełny etat spikera, który mnie uwolnił od końskiej części radiowego centaura i jej przykrych obowiązków. Obdarzony pełnią człowieczeństwa i gażą w wysokości przekraczającej już czterysta złotych zrozumiałem, co to jest trzymać Pana Boga za nogi, i jednocześnie mieć wolne ręce do innych, ciekawych zajęć. Moja pensja, jako młodego, nie obarczonego rodziną człowieka, to była fortuna. A jednocześnie dostawałem te pieniądze za zajęcie, które sprawiało mi wielką przyjemność, tak wielką, że w innym układzie, gdyby polskie radio było biedne, a ja bogaty, to ja powinien bym za nią płacić. Ale radio było bogate i nie musiało wraz z monopolem spirytusowym utrzymywać