Typ tekstu: Książka
Autor: Pankowski Marian
Tytuł: Fara na Pomorzu
Rok: 1997
przyszył, ni przyłatał... do tej ziemi. Dawniej, to znaczy, kiedy ojciec nie był całkiem stary - śmieje się - przychodzili do niego... Trzeba było słyszeć, jak tu ludzie wyśpiewywali nasze piosenki, aż serce rosło!... Pan profesor eszcze się napije?
- Nie... Uprzejmie dziękuję. - Spojrzy na zegarek. - Muszę wracać na plebanię. - Uściśnie gorąco dłoń oberżysty. - Nie wiem, jak dziękować... za... za tak życzliwe przyjęcie...
A tamten tylko głową potrząsa. Uśmiecha się, że nic, że nic, a kiedy Hans był już w drzwiach:
- Pojutrze pierwszy dzień wiosny... i otwarcie połowu pstrąga. Może pan profesor mógłby zajść? To takie nasze Fruhlingserwachen...
Wracało mu się raźno. "Pójdę na
przyszył, ni przyłatał... do tej ziemi. Dawniej, to znaczy, kiedy ojciec nie był całkiem stary - śmieje się - przychodzili do niego... Trzeba było słyszeć, jak tu ludzie wyśpiewywali nasze piosenki, aż serce rosło!... Pan profesor eszcze się napije? <br>- Nie... Uprzejmie dziękuję. - Spojrzy na zegarek. - Muszę wracać na plebanię. - Uściśnie gorąco dłoń oberżysty. - Nie wiem, jak dziękować... za... za tak życzliwe przyjęcie... <br>A tamten tylko głową potrząsa. Uśmiecha się, że nic, że nic, a kiedy Hans był już w drzwiach: <br>- Pojutrze pierwszy dzień wiosny... i otwarcie połowu pstrąga. Może pan profesor mógłby zajść? To takie nasze Fruhlingserwachen... <br>Wracało mu się raźno. "Pójdę na
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego