jedyną "stałą" parą, byliśmy jakby zbyt poważni na to towarzystwo. Po dziesięciu dniach, po recitalu piosenek, które wspólnie napisaliśmy na tym mazurskim strychu, postanowiliśmy wyjechać. Autobus do Olsztyna mieliśmy koło 10 rano, ale już przed dziewiątą znieśliśmy bagaże na podwórko i poszliśmy pożegnać się do Dulischa. Siedział w kuchni, stary, ogorzały, z fajką w ustach.<br>- Jedziecie? Wszyscy wyjeżdżają... Ze wszystkich kolegów jeszcze tylko ja zostałem - pokazał palcem na słomianą matę, na której szpilkami przyczepione były kolorowe widokówki - Jak zajadą, to zaraz wysyłają widokówki. Potem przez parę miesięcy nic. A na koniec piszą list - po co tam jeszcze siedzisz? Kolonia, Hamburg, Frankfurt