puls w skroniach oraz duszność. Palce jego bawiły się strzępkami, wyłażącymi z kołdry. "To dobrze - myślał - że mnie nie wzięli z sobą. Mógłbym to ciężko przypłacić - ha, jeszcze jednym krwotokiem bodaj. Przy tym nie znoszę wszelkich biur policyjnych, komisariatów, ach, okropne są te brunatne meble, te stępione obowiązkiem twarze urzędników - okropność. A te pytania: A dlaczego? A kiedy? Czy widział? O której? Skąd wie?... To łapanie za słowa... tak, dzięki Bogu, ominęło mnie to. Jaki dziwny ranek jest dzisiaj, prawda, nie ma tych krzyków, śpiewów, kłótni o pierwszeństwo do miednicy, poszukiwań szczotek... tego zwykłego rannego gwaru. Ach, Boże, dopiero teraz mam