kupach pierza. Pierza było co niemiara, ponieważ złodzieje obierali tutaj drób kradziony w pobliskiej składnicy Henecke-Trogelhandlung.<br>Stacho Kowalik, Zyzio i Kostek gadali jeden przez drugiego, sapali przez nos, zgrzytali zębami, przerywali sobie nawzajem.<br>Stacho także rozgadał się, głowa jego stała się pusta i leciały przez nią myśli nieważkie, a olśniewające. Teraz i on sapał i zgrzytał zębami.<br>Siedzieli potem na zewnątrz, opierając plecy o nagrzaną słońcem ścianę pieca. Niebo nad ich głowami wisiało wysoko, było lśniące i miękkie jak futro czarnego kota. Kostek grał najbardziej tęskne melodie.<br>Pili, a Kostek pochylając nisko twarz nad Stachem pytał: "...No jak, idziesz z