rowu, ale najwyraźniej była przejezdna. Dwieście metrów dalej słoneczne plamki przesiane przez cedzak listowia tańczyły leniwie po samochodowym lakierze.<br>Dopierała oderwał pośladki od maski, lecz po paru sekundach, widząc, że idą całkiem raźnym krokiem, opadł na nagrzaną blachę i wrócił do przeżuwania kanapki. Odczekał, aż podejdą, po czym zaskoczył Kiernackiego, otwierając prawe tylne drzwi. Te od strony Izy. Dopiero wtedy przez jego twarz przemknęło coś zbliżonego do uśmiechu.<br>- Cali i zdrowi - powiedział, nie zdejmując dłoni z klamki.<br>- To był meldunek, kapralu? - Kiernacki nieźle sparodiował nadęty, służbowy ton. - Mówicie o sobie i powierzonym wam pojeździe?<br>- Bałem się o was - wyznał nieoczekiwanie Dopierała