gdy posłyszał, że pod ganek zajeżdża rozklekotany wehikuł, który poznał natychmiast po swoistym dźwięku wiadra, przywiązanego między kołami rozbitych resorów. <br>Była to jedyna miasteczkowa dorożka, przywożąca podróżnych z kolei.<br>- Kogo to diabeł niesie? - zaniepokoił się gruby jegomość, przerażony perspektywą przyjmowania gości. <br> Franek zadudnił bosymi piętami po drewnianej podłodze werandy i oznajmił, że przyjechało jakieś państwo. Niby pan i pani, a jeden to całkiem mały. <br>- Co za jedni? - zapytał pan Hipolit. <br>- Żeby ja wiedział, toby ja i powiedział, ale po prawdzie, to całkiem nie wiem - przyznał niefrasobliwie Franek. - Pytają o pana i czekają. <br>Długą chwilę wahał się pan Hipolit, wypada czy nie