taśmę. Stefan wyłuszczał mu punkt po punkcie powody. Naświetlał z różnych stron, wprowadzał w tajniki. Wydawało się, że rozumie i może, choć częściowo, odda nam sprawiedliwość. Ale to, co potem przeczytaliśmy, to był paszkwil. Podły paszkwil, który przyspieszył ostatni zawał.<br>Już nie ufałam lekarzom, nawykłym do spiskowania. Tym razem umieściłyśmy pacjenta pod przybranym nazwiskiem w zwykłym szpitalu. Rozdysponowałam łapówki przebranemu w biały kitel czterorękiemu Siwie, ale nie na wiele się zdało. Pilnowałyśmy na zmianę z Ludmiłą dzień i noc, ale szybko nas rozpoznano i ordynator przybiegł najpierw sam, przerażony, aby potwierdzić tożsamość, a wkrótce nasłał nam do separatki podstawionego chorego - wiem