wsuwamy się do taksówek, odrzucając do tyłu głowy, oficjalna delegacja nawalonych odjeżdża po zakończeniu roboczego spotkania z delegacją zaprzyjaźnionego rządu. Helikoptery krążą, zbiera się na wymioty. Taksówki uwożą nas do domu teściów pana młodego, tam będziemy spali. Kaczy z żoną w jednym pokoju, Dżaba z Lewym w drugim, Ojciec czyli pan młody gdzieś zaginął, panna młoda zaniepokojona, brakuje jeszcze kilku osób. Całe szczęście w pokoju, w którym mają spać Lewy i Dżaba odkryte zostają żelazne rezerwy: skrzynka wódki i kontener piwa. Ta noc do innych jest niepodobna, jeszcze wspanialszy będzie poranek, obiad o trzynastej, patrzę i oczom nie wierzę, znów sterty kotletów