Białej, plótł, że zajmują Rawę. Jakoby Niemcy opuścili ją bez boju, a uprzednio podpalili. Łuna była widoczna, na niebie kłębiło się, ale to mogły być chmury. Gdzieżby dym zaszedł tak daleko? To jest ponad dziesięć kilometrów. Chyba że pali się gdzieś bliżej, któraś z okolicznych wsi. Po jakimś czasie nad parkiem ukazały się samoloty. Nie wiadomo, rosyjskie czy niemieckie, bo wisiały wysoko. Miały ciężki, charakterystyczny warkot. Około południa zjawili się piechotą dwaj niemieccy oficerowie. Surma przyjął ich w holu, nadbiegł Reidern. Zażądali furmanki z mocnymi końmi. Kazali załadować żywność: mąkę, wędliny, tłuszcz, chleb, dodać worek owsa. Furman nie był im potrzebny