Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Akademia pana Kleksa
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1946
pan? Tro-ci-ny!

Alfred, nie mogąc znieść tej sceny, rozpłakał
się.

Inni chłopcy stali przerażeni i spoglądali tylko na
pana Kleksa. Ja dygotałem wprost z oburzenia i uczucia przykrości.

Sala stopniowo opróżniała się, aż wreszcie
opustoszała całkiem.

Z parku dolatywał turkot odjeżdżających powozów
i karet. Zemdloną królewnę wynieśli jej paziowie
na rękach.

Zostaliśmy sami z panem Kleksem, znieruchomiałym i zapatrzonym
przed siebie.

Tymczasem sala zmniejszyła się i powróciła
do zwykłych swoich rozmiarów, niebo zachmurzyło się
i znowu zaczął padać drobny jesienny deszcz.

Alojzy z miną pełną zadowolenia rozsiadł się
w fotelu na wprost pana Kleksa i wyzywająco gwizdał.

Wreszcie pan
pan? Tro-ci-ny!<br><br>Alfred, nie mogąc znieść tej sceny, rozpłakał <br>się.<br><br>Inni chłopcy stali przerażeni i spoglądali tylko na <br>pana Kleksa. Ja dygotałem wprost z oburzenia i uczucia przykrości.<br><br>Sala stopniowo opróżniała się, aż wreszcie <br>opustoszała całkiem.<br><br>Z parku dolatywał turkot odjeżdżających powozów <br>i karet. Zemdloną królewnę wynieśli jej paziowie <br>na rękach.<br><br>Zostaliśmy sami z panem Kleksem, znieruchomiałym i zapatrzonym <br>przed siebie.<br><br>Tymczasem sala zmniejszyła się i powróciła <br>do zwykłych swoich rozmiarów, niebo zachmurzyło się <br>i znowu zaczął padać drobny jesienny deszcz.<br><br>Alojzy z miną pełną zadowolenia rozsiadł się <br>w fotelu na wprost pana Kleksa i wyzywająco gwizdał.<br><br>Wreszcie pan
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego