drugie śniadanie, które on włożył do teczki. <br>Już w futrze zawrócił do przedpokoju, by pocałować żonę i podać synowi rękę.<br> - Nie trać czasu! - powiedział na pożegnanie. Wkrótce i matka wyszła ze służącą <br>do miasta. Teofil został sam w cichym obszarze godzin liczonych tykaniem kilku <br>zegarów, w mieszkaniu, w którym już piece pomilkły. Za oknami mróz chrzęścił <br>pod kołami wozów, przez szyby szły kose promienie słońca, wzdłuż których układał <br>się drżący pył. Przypominało mu to wiele podobnych godzin, kiedy, pozostawiony <br>sobie, nie naruszał ich żadnym zajęciem, szczęśliwy z samego trwania w bezpiecznym <br>i pewnym schronieniu, wśród mnóstwa przedmiotów, które nie zmieniały swego