Typ tekstu: Książka
Autor: Marek Soból
Tytuł: Mojry
Rok: 2005
dreptałam powoli jego skrajem, nie zważając na wszystkie ukryte między źdźbłami śmieci, ogryzki, niedopałki, psie kupy, szeleszczące papierki. Czułam się tak, jakbym cała była jednym nerwem, każdy kawałek moich stop pragnął nowych dotyków i dozna..
Musiałam wejść na każdy przedmiot, który zobaczy- łam przed sobą, na stara foliowa torbę, na placek błota przy chodniku, na zmięte pudełko po papierosach, byłam zupełnie oszalała, gdyby tam leżał zdechły kot albo potłuczone szkło, też bym w to wlazła. W końcu doszłam nad Wisłę, zbiegłam po schodkach, rzuciłam siatki z zakupami i siadłam na trawie. Oglądałam swoje stopy, były całe umorusane, poplamione, wyciągnęłam nogi przed
dreptałam powoli jego skrajem, nie zważając na wszystkie ukryte między źdźbłami śmieci, ogryzki, niedopałki, psie kupy, szeleszczące papierki. Czułam się tak, jakbym cała była jednym nerwem, każdy kawałek moich stop pragnął nowych dotyków i dozna.. <br>&lt;page nr=125&gt; Musiałam wejść na każdy przedmiot, który zobaczy- łam przed sobą, na stara foliowa torbę, na placek błota przy chodniku, na zmięte pudełko po papierosach, byłam zupełnie oszalała, gdyby tam leżał zdechły kot albo potłuczone szkło, też bym w to wlazła. W końcu doszłam nad Wisłę, zbiegłam po schodkach, rzuciłam siatki z zakupami i siadłam na trawie. Oglądałam swoje stopy, były całe umorusane, poplamione, wyciągnęłam nogi przed
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego