sylwetki niemieckich żołnierzy. Chętnie czynili oni sprawiedliwość wedle własnego uznania.<br> Towarzysz Grzesia był to jegomość starszy, o mięsistej, porowatej twarzy. Niegdyś musiał być tęgi. Podniszczone ubranie pamiętające lepsze czasy wisiało na nim teraz jak skóra na hipopotamie.<br>Grześ odziany był niechlujnie. Kroczył ciężko, kaczym, kołyszącym się chodem, jako że miał platfus. Obydwaj wonieli żywicą i kostnym klejem. Byli stolarzami.<br>Stacho wysmarkał z nosa skrzep krwi i zerkał życzliwie na obydwu wielkich i silnych, ciężko kołyszących rękoma.<br>- Gdzie mieszkasz? - sapnął Grześ spod worka.<br>- Na Budach, za plantem, koło cegielni.<br>- No, to wędruj, bracie, a szybko, bo za jakie dziesięć minut oczy zapuchną