rosnących koło drogi, spotkałem kilka rojów pszczelich.<br> Oblepiły one całe gałęzie, huczały jak basetle i zbierać się dały gołymi rękami, nawet bez okadzania dymem.<br> Zebrałem je też w parciane worki, powsadzałem do uli, oswoiłem, na miód się ogromny szykowałem.<br> Aliści przyszła zima okrutniejsza niż zwykle, wymroziła pszczoły, wydusiła do ostatniego pnia.<br> Nie spróbowałem ani kropli miodu, nie ulepiłem z pszczelego wosku ani jednej świeczki.<br> Przeto dałem pokój poszukiwaniom dalszym.<br> Jak mój dziad, jak pradziad orałem ziemię, matkę naszą, siałem w nią ziarno, kosiłem zboża.<br> A gdy mi się cniło w długie noce jesienne, w zimy białe, sam do siebie mówiłem gadki