Typ tekstu: Książka
Autor: Kowalewski Włodzimierz
Tytuł: Bóg zapłacz!
Rok: 2000
i widzisz... Wypis mi już prawie wpuścili do danych, już łachy miałem na dole odbierać...
Żebujka, patrząc spod okna to na jednego, to na drugiego, zarechotał między kląśnięciami gumy:
- No jo! Jeden jadł, drugi spadł. Nie miękaj, Babilon, po manele zawsze ktoś się zgłosi.

Wszechwłoga przyszedł nie po kwadransie, lecz po dobrej godzinie, zapisał w modemie Irka zezwolenie na wydanie ubrania i kazał najpierw zjechać do szatni, a później zejść do garażu.
Znowu trzeba było zanurzyć się we wnętrznościach Szpitala Nieustającej Pomocy, pokonywać jego przepastne labirynty, błąkać w plątaninie wind, w zawiłościach komunikacyjnych ciągów, klatek schodowych, półpięter i poziomów, jak dzika tkanka
i widzisz... Wypis mi już prawie wpuścili do danych, już łachy miałem na dole odbierać...<br>Żebujka, patrząc spod okna to na jednego, to na drugiego, zarechotał między kląśnięciami gumy:<br>- No jo! Jeden jadł, drugi spadł. Nie miękaj, Babilon, po manele zawsze ktoś się zgłosi.<br><br>Wszechwłoga przyszedł nie po kwadransie, lecz po dobrej godzinie, zapisał w modemie Irka zezwolenie na wydanie ubrania i kazał najpierw zjechać do szatni, a później zejść do garażu.<br>Znowu trzeba było zanurzyć się we wnętrznościach Szpitala Nieustającej Pomocy, pokonywać jego przepastne labirynty, błąkać w plątaninie wind, w zawiłościach komunikacyjnych ciągów, klatek schodowych, półpięter i poziomów, jak dzika tkanka
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego