Typ tekstu: Książka
Autor: Sapkowski Andrzej
Tytuł: Wieża jaskółki
Rok: 2001
pod pachą. W ten sposób miał wolne ręce - w jednej trzymał obrane ze skorupki jajko, w drugim glonek chleba.
Wolno podszedł do barierki, spojrzał na nich z góry, z wysoka. Stał na ganku, a sam był wielki. Olbrzymi, choć chudy jak ghul. Patrzył na nich, wodził wodnistymi oczyma po wszystkich po kolei. Potem odgryzł najpierw kawałek jajka, potem kawałek kromki.
- A gdzie Falka? - spytał niewyraźnie. Drobinki żółtka spadły z mu z wąsów i warg.
- Pędź, Kelpie! Pędź, śliczna! Pędź, ile sił!
Kara klacz zarżała głośno, wyciągając szyję w karkołomnym cwale. Żwir gradem bił spod kopyt, choć wydawało się, że kopyta ledwo dotykają
pod pachą. W ten sposób miał wolne ręce - w jednej trzymał obrane ze skorupki jajko, w drugim glonek chleba.<br> Wolno podszedł do barierki, spojrzał na nich z góry, z wysoka. Stał na ganku, a sam był wielki. Olbrzymi, choć chudy jak &lt;orig&gt;ghul&lt;/&gt;. Patrzył na nich, wodził wodnistymi oczyma po wszystkich po kolei. Potem odgryzł najpierw kawałek jajka, potem kawałek kromki.<br> - A gdzie Falka? - spytał niewyraźnie. Drobinki żółtka spadły z mu z wąsów i warg.<br> - Pędź, Kelpie! Pędź, śliczna! Pędź, ile sił!<br> Kara klacz zarżała głośno, wyciągając szyję w karkołomnym cwale. Żwir gradem bił spod kopyt, choć wydawało się, że kopyta ledwo dotykają
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego