domu. Odwrócił się jeszcze raz i powiedział: <br>- A ta mała to, mówię ci, diablę, nie dziewczyna. Rodzona córka swego ojca. <br>- Jest pan złym człowiekiem, Hipolicie Zasobku. I Pan Bóg pana skarze. Nie dziś, to jutro. <br>Hubert obejrzał się i dostrzegł dwie łzy w oczach dziewczynki. Starała się je powstrzymać, wysoko podnosząc głowę. <br>Udał, że ich nie widzi wcale, nachylił się ku ziemi, aby upozorować ten ruch, podniósł suchą gałązkę i łamiąc ją w palcach, zapytał: <br>- A właściwie jak to jest z tą wodą? <br>Dziewczynka milczała chwilę. <br>- Chodź tutaj, to ci powiem - wyrzekła w końcu już zmężniałym głosem. <br>Hubert wskoczył do łódki, opłynął