krótko według mody późnych lat dwudziestych, orzechowe, roześmiane oczy i piękne zęby, które chętnie pokazywała w uśmiechu. Józef przywoził ją w umówionym dniu razem z maszyną do szycia i wszystkimi potrzebnymi przyborami. Największy zachwyt budziły w dziecku żurnale i szpilki z kolorowymi łebkami wbite, jedna przy drugiej, w pąsową aksamitną poduszeczkę, oraz magnes, którym panna Milcia przesuwała po stole i maszynie, żeby zebrać rozsypane. Maszynę instalowano w jadalni. Wkrótce rozlegało się jej terkotanie i wesoły głos szyjącej, która zdawała sprawę z wydarzeń minionego roku każdemu, kto akurat był w pobliżu. Najwdzięczniejszym, ale i nie bezinteresownym słuchaczem była Danka. Demonstracyjnie zwlekała ze