od granicy.<br>Granicę słowacko-polską przekroczył Wojciuch bez kłopotu.<br>Choć miał pełną świadomość czyhających nań niebezpieczeństwa,<br>poczuł się jak w domu. Omijając osiedla, podążał<br>bocznymi drogami do Spytkowic.<br> Nic była jasna, niebo wygwieżdżone, powietrze mroźne,<br>szron osiadł grubą warstwą na ziemi, krzakach i drzewach.<br>Świat w księżycowym blasku wyglądał jak polukrowany.<br> Janek poddał się urokowi niecodziennego pejzażu. Opadły<br>go wspomnienia takich właśnie nocy przed wojną. Zamyślony.<br>zwalniał kroku, zaraz jednak przyspieszył, naglony głosem<br>obowiązku.<br> Około drugiej po północy cichaczem obchodził odnaleziony dom.<br>Wystraszony gospodarz przywarł twarzą do szyby,<br>chwilę przyglądał się nieznajomemu i bynajmniej nie zamierzał<br>otwierać.<br> - Czemu, do cholery, nie