Nie!" Ale pije... Wreszcie ruszamy. "Czym jedziemy? Tramwajem?" "Nie, podjedziemy taksówką!" "Nie stać mnie na taksówkę". "Ale mnie stać na taksówkę". "To daj mi te pieniądze na taksówkę, kupię sobie coś do zjedzenia". "Nie, pojedziemy taksówką". Jedziemy, w taksówce natychmiast staje się damą, pyta kierowcę, czy może zapalić. Może, ale popiół musi przez okno, zgadza się na to z pobłażliwym uśmiechem. Przed stoiskiem z kwiatami mała scysja. Nie trzeba kupować zbyt drogich kwiatów. Z pewnością ukradną. Bierze i podnosi, i ogląda jakiś na pół zwiędły bukiecik. Najbrzydszy. I znów ta skrajna, prowokacyjna biedność dotyczy jakoś godności i jej, i zmarłej matki