Typ tekstu: Książka
Autor: Ziomecki Mariusz
Tytuł: Lato nieśmiertelnych
Rok: 2002
Dziadek był kopalnią takich sentencji.

Zrobiłem rundkę wokół skweru, potem potoczyliśmy się piaszczystą drogą pod Dębno. Drogę na żwirownię wszyscy w Kurkowie nazywali "pod Dębno", chociaż żadnych dębów nigdy nie wykryłem w tamtej okolicy. Dom dziadków stał w polu, odsunięty od drogi, blisko łąk i rzeki. Niezbyt duży, ale proporcjonalny, porządnie wymurowany, z dwuspadowym dachem pokrytym czerwoną dachówką, otoczony od strony drogi sadem, prezentował się sympatycznie. Z komina unosiła się smuga dymu. Wyglądało, że Kulkowscy już byli na nogach. Dwa polonezy stały koło bramy.
Zatrzymałem terrano.
- Chyba mają gości - zauważyłem.
Rozglądał się w milczeniu.
- Kiedy on zdążył ogrodzić? I jakąś dobudówkę
Dziadek był kopalnią takich sentencji. <br><br>Zrobiłem rundkę wokół skweru, potem potoczyliśmy się piaszczystą drogą pod Dębno. Drogę na żwirownię wszyscy w Kurkowie nazywali "pod Dębno", chociaż żadnych dębów nigdy nie wykryłem w tamtej okolicy. Dom dziadków stał w polu, odsunięty od drogi, blisko łąk i rzeki. Niezbyt duży, ale proporcjonalny, porządnie wymurowany, z dwuspadowym dachem pokrytym czerwoną dachówką, otoczony od strony drogi sadem, prezentował się sympatycznie. Z komina unosiła się smuga dymu. Wyglądało, że Kulkowscy już byli na nogach. Dwa polonezy stały koło bramy. <br>Zatrzymałem terrano. <br>- Chyba mają gości - zauważyłem.<br>Rozglądał się w milczeniu. <br>- Kiedy on zdążył ogrodzić? I jakąś dobudówkę
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego