życia. I chudszy. Oczy miał nie domknięte, spod powiek smużył się skrawek błękitu. Marta położyła palce na tych powiekach, ale nie mogła ich już domknąć. Pogładziła tylko czuprynę chłopca, a potem pocałowała go w czoło. Było jeszcze letnie. Więc to się stało dzisiaj, może nawet niedawno. Może wtedy, gdy Gawlikowa posądzała go o jakieś panny, rozżaliła się nad zmarłym. Nie ufano mu. Cierpiał z tego powodu i czuł się samotny, mówił o tym nieraz. Właściwie jakże mało o nim wiedziała. Prawie dzieckiem poszedł wojować. Był w partyzantce, zwiedził Daleką Północ, szedł z Armią Kościuszkowską, był ranny. Bolał nad tym, że przerwał