Typ tekstu: Książka
Autor: Urbańczyk Andrzej
Tytuł: Dziękuję ci, Pacyfiku
Rok: 1997
Miasaka nie powiedział więc oczywiście nic, ale ognik przekory tańczył w jego oczach, gdy wychodziliśmy z pokrzywionej restauracji. Stanął, rozejrzał się po zdemolowanym sąsiedztwie - krzywych jak szparagi szynach kolejki, rozsypanych murach, zwalonych ścianach i zasypanych szkłem chodnikach - i powiedział:
- Teraz zawiozę was do świątyni Engakuji, jednej z pięciu, w której praktykuje się zen. Wydaje mi się, że jest to właściwe miejsce dla was.
Resztę dnia spędziliśmy na piechotę. Koleje nie działały (szyny!), autobusy nie jeździły (ulice!). W sumie jednak zapewne dzięki wstawiennictwu wielkiego Buddy, który został przesunięty o ileś tam centymetrów, Kamakura wyszła obronną ręką. W wieczornym dzienniku telewizyjnym widzieliśmy zupełnie
Miasaka nie powiedział więc oczywiście nic, ale ognik przekory tańczył w jego oczach, gdy wychodziliśmy z pokrzywionej restauracji. Stanął, rozejrzał się po zdemolowanym sąsiedztwie - krzywych jak szparagi szynach kolejki, rozsypanych murach, zwalonych ścianach i zasypanych szkłem chodnikach - i powiedział:<br> - Teraz zawiozę was do świątyni Engakuji, jednej z pięciu, w której praktykuje się zen. Wydaje mi się, że jest to właściwe miejsce dla was.<br> Resztę dnia spędziliśmy na piechotę. Koleje nie działały (szyny!), autobusy nie jeździły (ulice!). W sumie jednak zapewne dzięki wstawiennictwu wielkiego Buddy, który został przesunięty o ileś tam centymetrów, Kamakura wyszła obronną ręką. W wieczornym dzienniku telewizyjnym widzieliśmy zupełnie
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego