element, który potwierdzał, że <page nr=47> rzeczywiście jestem w Italii, i nasilał we mnie to wewnętrzne radosne musowanie, które odczuwałem tutaj, ilekroć albo zapomniałem, albo widziałem optymistyczniej sprawę kłopotów mojego ojca.<br><br><tit>VII</><br>W Ostii mogłem o niej nie myśleć albo myśleć dobrze. Dzień był piękny, nowoczesna willa państwa Campillich zachwycająca. Oni sami - promienni, ubrani biało - pełni uprzejmości, pan Campilli wylewny, pani - pobłażliwie uśmiechnięta, Sandra w spodniach i opalaczu w gwiazdki i księżyce, serdeczna jak w stosunku do brata, który się odnalazł, ale w sytuacji nie pozwalającej -na żadną rozmowę, na przykład na bieżni. <br>Plaża była blisko, własna. Wieśniewicz zaraz nas, mężczyzn, zabrał do