męczymy się. A męcząc - oszukujemy. Natężamy uwagę. Zaczajone w nas wnioskowanie z poprzedniego zdania, o czym (na wszelki wypadek) powinno być następne. I tak coraz bardziej. Coraz znaczniej. Że aż znaczenie jakieś mętne, niewyraźne, się ponad tym wszystkim wybija, niczym piana spod miksera, spod moich zdań niedbałych, niesolidnych, spod Baaty przesadnie wypielęgnowanych zdań, co i raz wpadających w trudną bezodpowiedzeniowość, przez którą <hi rend="italic">ja</>, gość uprzejmy, jednak jakoś brnę. Łatwo powiedzieć - znaczenie. Tylko skąd ono i - nade wszystko - o czym? Czy ja mówiąc, co tam mówię, chcę jeszcze coś, dodatkowo, tajemnie? Przecież nie chcę. A więc to ona - Baata. Ale czy na