zostania, jak on, Nemrodem. Owszem, byłem sam wyposażony w broń dziecięcą, czyli "flower" Mausera, ale poza paru wróblami nic godniejszego uwagi nie znalazło się na liście moich trofeów. <br> Najważniejsze przecież dla mnie były rozkosze nieróbstwa. Nie to, co robiłem, ale - czego nie robiłem. Nieprzerobiony materiał szkolny miałem w Warszawie nadgonić przy pomocy panny Wiktorii, by już bez zaległości podjąć naukę w III klasie gimnazjum Reja. Szedlem w ślady brata, który kończył tę samą szkołę. I, jak już wspomniałem, nie przeszkadzało mi, że tłem moich radosnych nastrojów był smutek otaczającego mnie pejzażu, którym żegnał mnie Miedzyń. A Miedzyń właśnie obumierał wokół mnie w