Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Wielbłąd na stepie
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1978
odpoczywaj. Mamy czas do zmierzchu.
Wyciągnęli się w trawie i zapadli w drzemkę. Znużeni byli bardzo przewlekłym marszem. Kiedy się ocknęli, w szuwarach nad jeziorem układało się do snu wodne ptactwo. Na plantacjach było cicho, zbieracze zeszli już z pól. Zmierzch napełniał kotlinę, słoneczko poszło sobie i kwita. Połać jeziora przyciemniała, jakby tam były głębie nad głębiami. W osadzie jakaś dziewczyna śpiewała czysto, jak Ukrainki potrafią, każde słowo rozpoznasz, nawet z tak daleka:



Czekali, aż dobrze się ściemni, aby nie dojrzał ich nikt z osady. Wasyl kręcił się niespokojnie.
- Pamiętaj - mówił - arbuz musisz mocno ścisnąć rękami. Kiedy zachrzęści albo zaskrzypi, to
odpoczywaj. Mamy czas do zmierzchu.<br>Wyciągnęli się w trawie i zapadli w drzemkę. Znużeni byli bardzo przewlekłym marszem. Kiedy się ocknęli, w szuwarach nad jeziorem układało się do snu wodne ptactwo. Na plantacjach było cicho, zbieracze zeszli już z pól. Zmierzch napełniał kotlinę, słoneczko poszło sobie i kwita. Połać jeziora przyciemniała, jakby tam były głębie nad głębiami. W osadzie jakaś dziewczyna śpiewała czysto, jak Ukrainki potrafią, każde słowo rozpoznasz, nawet z tak daleka:<br><br>&lt;gap&gt;<br><br>Czekali, aż dobrze się ściemni, aby nie dojrzał ich nikt z osady. Wasyl kręcił się niespokojnie.<br>- Pamiętaj - mówił - arbuz musisz mocno ścisnąć rękami. Kiedy zachrzęści albo zaskrzypi, to
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego