Typ tekstu: Książka
Tytuł: Klechdy domowe
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1960
komnatach swej siedziby podwodnej i po ogrodzie, kędy tysiączne chóry słowików kląskały pieśń miłosną, na drzewach zaś czerwieniły się najprzedniejsze jabłka, soczyste gruszki i przerozkoszne, od ananasu lepsze, brzoskwinie. Ale wszystkie te cudeńka nie rozchmurzyły ani jednej zmarszczki na czole kiężniczki świdnickiej. I daremnie złośliwy gizd* pokrywał swą twarz coraz przymilniejszymi uśmiechami. Nic nie wskórał.

Postanowił tedy działać inaczej. Poszedł na powierzchnię ziemi, na pole jakiegoś biednego siedlaka i nakradł mu rzepy, ile mógł zmieścić w plecionym koszyczku. Może było tych rzepek ze dwanaście.

- O najpiękniejsza ze wszystkich cór ziemi - wołał, klęcząc przed Ofką - nie jestem w stanie patrzeć na twój
komnatach swej siedziby podwodnej i po ogrodzie, kędy tysiączne chóry słowików kląskały pieśń miłosną, na drzewach zaś czerwieniły się najprzedniejsze jabłka, soczyste gruszki i przerozkoszne, od ananasu lepsze, brzoskwinie. Ale wszystkie te cudeńka nie rozchmurzyły ani jednej zmarszczki na czole kiężniczki świdnickiej. I daremnie złośliwy &lt;orig&gt;gizd&lt;/&gt;* pokrywał swą twarz coraz przymilniejszymi uśmiechami. Nic nie wskórał. <br><br>Postanowił tedy działać inaczej. Poszedł na powierzchnię ziemi, na pole jakiegoś biednego &lt;orig&gt;siedlaka&lt;/&gt; i nakradł mu rzepy, ile mógł zmieścić w plecionym koszyczku. Może było tych rzepek ze dwanaście. <br><br>- O najpiękniejsza ze wszystkich cór ziemi - wołał, klęcząc przed Ofką - nie jestem w stanie patrzeć na twój
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego