Złapałam Małą jak psiaczka i wpychając jej palce do gardła, usiłowałam sprowokować wymioty. Pogryzła mi ręce do krwi, zwymiotować nie chciała. Rzuciłam się na mleko, usiłując ją nim napoić. Za nic nie chciała przełknąć, wypluwała. <br>Zaalarmowany tata zareagował bardziej sensownie, telefonując pod specjalny numer SOS-zatrucia. Tam dobrze znali takie przypadki: psychotropowe lekarstwa, małe dziecko, nieodpowiedzialna matka. Nawet słuchać nie chcieli o fatalnym splocie okoliczności. Biorąc pod uwagę realne i bardzo wysokie zagrożenie, kazali przewieźć natychmiast dziecko do najbliższego szpitala. Oczywiście, przypomnieli jeszcze lub raczej ostrzegli i to kategorycznie aby, broń Boże, nie podawać nic do picia i pod żadnym pozorem