Typ tekstu: Książka
Autor: Zubiński Tadeusz
Tytuł: Odlot dzikich gęsi
Rok: 2001
błota, czarniawej wody, trącał kawałeczki lodu. Nie odpowiadał na pozdrowienia. Baranicę dzierżył w ręce i omiatał przestrzeń wokół, wyglądał na podpitego.
Tej nocy nad ranem w seledynowych oparach przymarzła studnia, dudniło echo nad dachami, odbijało się zwielokrotnione, jak pijane, od muru zmrożonego boru. Po północy zerwał się wicher, potworny, przykurzył, przytłumił, usypał tęgie zaspy, a w gładszych miejscach wyślizgał na ostro zdradliwe płaszczyzny. Na środku stawu baranowskiego śnieg do cna wymiotło. Połyskiwała faliście granatowa głębia. Jak gdyby tam prężył się i wił w lodowych splotach rtęciowy wąż. Można było sądzić, że ta doskonała głębia, nieskończona i niezdradzona, sięga do samych trzewi
błota, czarniawej wody, trącał kawałeczki lodu. Nie odpowiadał na pozdrowienia. Baranicę dzierżył w ręce i omiatał przestrzeń wokół, wyglądał na podpitego.<br>Tej nocy nad ranem w seledynowych oparach przymarzła studnia, dudniło echo nad dachami, odbijało się zwielokrotnione, jak pijane, od muru zmrożonego boru. Po północy zerwał się wicher, potworny, przykurzył, przytłumił, usypał tęgie zaspy, a w gładszych miejscach wyślizgał na ostro zdradliwe płaszczyzny. Na środku stawu baranowskiego śnieg do cna wymiotło. Połyskiwała faliście granatowa głębia. Jak gdyby tam prężył się i wił w lodowych splotach rtęciowy wąż. Można było sądzić, że ta doskonała głębia, nieskończona i niezdradzona, sięga do samych trzewi
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego