halabardę rycerza, a właściwie pustą zbroję. Zbroja ze styropianu była tak lekka, że bez trudu przestawił ją dwa metry dalej. "Ojra, tarira ojra, tarira ojra, tarira raz, dwa, trzy" - dobiegła go dobrze znana melodia, w rytm której kiwały się w zaciemnionym wnętrzu trzy pary. Salę oświetlały tylko zielono-niebiesko- -pomarańczowe pulsujące światła dyskotekowe. W ich błyskach zauważył, że sal jest tu więcej. Podszedł zaciekawiony do brudnawego pozłacanego sznura, za którym stało ogromne łoże z baldachimem. W kominku mimo upału płonął ogień.<br>- Gabinecik zamówiony na dzisiaj wieczór - nie wiadomo skąd pojawił się przed nim turkusowo- -purpurowy kelner.<br>Wrócił do baru, wypił duszkiem