cmoknął prawą - prawe. Na podwójne pociągnięcie nosem włączały się wycieraczki szyb, urządzenie rzadko już spotykane, temperatura wewnątrz regulowana była kaszlem, światła, ustawienie foteli, pokładowy terminal, zapach panujący wewnątrz - świstami, strzykaniem przez zęby, pomrukami o różnej kadencji, tonacji i natężeniu. Zrobienie "pyk" językiem o górne dziąsło - to był klakson, dwa razy "pyk" - otwieranie dachu, trzy razy "pyk" - napęd na tylną oś. Wszystko to Wszechwłoga z powagą demonstrował potulnie słuchającemu Irkowi.<br>- Znakomicie obliczone, nie może być ani jednej nutki więcej, ani jednego fałszywego tonu. Włosi są bezkonkurencyjni! Uwielbiam Włochów, to brzoskwiniowy puszek na torcie ludzkości, a my... zakalec, co trzeszczy w zębach. Na