się przespać, wyjechać o świcie i poza przerwą na przegląd jechać jednym ciągiem.<br>Niezbędną przerwę obliczyłam na pół dnia. Do Warszawy miałam około tysiąca siedmiuset kilometrów. Przeglądu i wpłaty zdecydowałam się dokonać w Hanowerze, uznawszy, że do Frankfurtu jest za blisko. Dorzuciło mi to wprawdzie parę kilometrów, ale wydawało się racjonalne. Następnie zamówiłam rozmowę z Warszawą.<br>- Rany boskie, nareszcie się znalazłaś! - wykrzyknął Diabeł, uwierzywszy, że to ja. Wydawał się bardziej zniecierpliwiony niż uszczęśliwiony. - Co się z tobą, na litość boską, działo?!<br>- Nic - odparłam stanowczo. - Potem ci powiem, a teraz, kochanie moje, słuchaj. Dzisiaj jest jeszcze czwartek. Jutro o bladym świcie wyjeżdżam