Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Obłęd
Rok: 1983
Słuchaj! - zawołałem.
- Wolno mi wyjść do ogrodu!
Oniemiała pod akacją, sypiącą cienie listeczków na jej złote
włosy.
Zdawało mi się, że wokół wszystko migocze.
- Wolno ci wyjść?... - spytała chwytając się za serce.
- Naprawdę pozwolili mi wyjść z tobą do ogrodu! Naprawdę! -
wołałem zza kraty.
- Do ogrodu? - powtórzyła. - 0, Boże!...
I raptem na moich oczach zaczęła podskakiwać!
Jak mała dziewczynka!
Ta w czerwonych butkach, którą oglądałem niedawno na tej samej
ścieżce, pod tą samą akacją!...
Brakowało jej tylko kokardy!
Ten sam urok.
Ten sam wdzięk.
I wręcz to samo olśnienie!
Taka jest, jaka była trzydzieści lat wstecz, taka jest, jaka
była, jaka
Słuchaj! - zawołałem.<br> - Wolno mi wyjść do ogrodu!<br> Oniemiała pod akacją, sypiącą cienie listeczków na jej złote<br>włosy.<br> Zdawało mi się, że wokół wszystko migocze.<br> - Wolno ci wyjść?... - spytała chwytając się za serce.<br> - Naprawdę pozwolili mi wyjść z tobą do ogrodu! Naprawdę! -<br>wołałem zza kraty.<br> - Do ogrodu? - powtórzyła. - 0, Boże!...<br> I raptem na moich oczach zaczęła podskakiwać!<br> Jak mała dziewczynka!<br> Ta w czerwonych butkach, którą oglądałem niedawno na tej samej<br>ścieżce, pod tą samą akacją!...<br> Brakowało jej tylko kokardy!<br> Ten sam urok.<br> Ten sam wdzięk.<br> I wręcz to samo olśnienie!<br> Taka jest, jaka była trzydzieści lat wstecz, taka jest, jaka<br>była, jaka
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego