Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Akademia pana Kleksa
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1946
Niezależnie od tego na dachu przetarły się druty,
a motorniczemu spuchła wątroba. Ruszamy, Anastazy, otwieraj
bramę! Żwawo! Maszerujemy!

Czwórkami wyszliśmy na ulicę, a pan Kleks podążał
za nami. Po chwili zdjął z nosa binokle, przytknął
do nich powiększającą pompkę i binokle zaczęły
rosnąć. Gdy stały się już tak duże jak rower,
pan Kleks wsiadł na nie i pojechał naprzód, wskazując
nam drogę.

W ten sposób dotarliśmy niebawem do ulicy Śmiesznej. W poprzek
ulicy istotnie stał pusty tramwaj, całkowicie tamując
ruch. Kilku tramwajarzy i mechaników, sapiąc i ocierając
pot, krzątało się dokoła zepsutego wozu.

Na widok pana Kleksa wszyscy się rozstąpili. Pan
Niezależnie od tego na dachu przetarły się druty, <br>a motorniczemu spuchła wątroba. Ruszamy, Anastazy, otwieraj <br>bramę! Żwawo! Maszerujemy!<br><br>Czwórkami wyszliśmy na ulicę, a pan Kleks podążał <br>za nami. Po chwili zdjął z nosa binokle, przytknął <br>do nich powiększającą pompkę i binokle zaczęły <br>rosnąć. Gdy stały się już tak duże jak rower, <br>pan Kleks wsiadł na nie i pojechał naprzód, wskazując <br>nam drogę.<br><br>W ten sposób dotarliśmy niebawem do ulicy Śmiesznej. W poprzek <br>ulicy istotnie stał pusty tramwaj, całkowicie tamując <br>ruch. Kilku tramwajarzy i mechaników, sapiąc i ocierając <br>pot, krzątało się dokoła zepsutego wozu.<br><br>Na widok pana Kleksa wszyscy się rozstąpili. Pan
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego