bańki o bańkę wraz z wiosną stawało się niemal pogodnym "dzyń, dzyń", Mogłem też, kiedy dni stawały się dłuższe, zapraszać wybranego przeze mnie kolegę szkolnego na towarzysza pobytu na wsi, a wspólne codzienne wędrówki po wiedzę nie tak już były przykre, jak te samotne. Nierzadko też odbywały się one na rowerach z pominięciem wozu na mleko i pociągu. No, a potem nadchodził już przecież raj wakacji. Już nie jeden, a bywało że i trzech, czterech kompanów szkolnych zjeżdżało do Miedzynia, by dzielić ze mną wakacyjne szczęście zupełne. Ojciec kładł nacisk na to, żeby z moich zaproszeń korzystali zwłaszcza tacy koledzy, którym