chałupy i wieś się urwała. Stanęliśmy<br>przed rozlewiskiem pól, jeszcze słonecznych, lecz jakby z lekka już<br>przydymionych, zmatowiałych od więdnącego nad nimi słońca. Matka<br>omiotła wzrokiem te pola, to więdnące słońce i powiedziała:<br> - Wracajmy. Przejdziemy jeszcze raz. Był na pewno.<br> Znów znaleźliśmy się we wsi. Nie zadowoliła się jednak samym<br>rozglądaniem się na boki, lecz powodowana jakby gorączką, zaczęła<br>przebiegać z jednej strony drogi na drugą, przepatrując dociekliwie<br>chałupa po chałupie i wszystkie ogródki przed nimi, i każde drzewo,<br>każdy krzak, nawet w obejścia przez płoty zaglądając, a często<br>zachodziła od tyłu, gdy jakaś dróżka między obejściami wiodła czy<br>przestrzeń je