Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Cosmopolitan
Nr: 04
Miejsce wydania: Warszawa
Rok: 2000
nasza chińska wiza, a twarze chińskich celników wyraźnie nie pozostawiają złudzeń co do ewentualnych konsekwencji takiej sytuacji. A więc stres, a więc pośpiech, zostało tylko pięć minut do końca odprawy naszego samolotu. Gdy jednak w ogonku oczekujących podróżnych spokojnie staje starszy pan w bordowym habicie, wokół widać poruszenie. Słynnego lamę rozpoznają wszyscy Tybetańczycy i - mimo obecności policji granicznej i celników - proszą go o błogosławieństwo. Dziwnym zbiegiem okoliczności moje miejsce w samolocie znajduje się tuż za nim. A więc od tego momentu wszystko musi być dobrze.
Zaledwie pół godziny po starcie samolot przelatuje obok Mount Everestu, którego szczyt wciąż jednak pozostaje ponad
nasza chińska wiza, a twarze chińskich celników wyraźnie nie pozostawiają złudzeń co do ewentualnych konsekwencji takiej sytuacji. A więc stres, a więc pośpiech, zostało tylko pięć minut do końca odprawy naszego samolotu. Gdy jednak w ogonku oczekujących podróżnych spokojnie staje starszy pan w bordowym habicie, wokół widać poruszenie. Słynnego lamę rozpoznają wszyscy Tybetańczycy i - mimo obecności policji granicznej i celników - proszą go o błogosławieństwo. Dziwnym zbiegiem okoliczności moje miejsce w samolocie znajduje się tuż za nim. A więc od tego momentu wszystko musi być dobrze.<br>Zaledwie pół godziny po starcie samolot przelatuje obok Mount Everestu, którego szczyt wciąż jednak pozostaje ponad
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego