berserkerom, żeglarzom, którzy widzieli i słyszeli niejedno. <br>Puścili wiosła, świadomi bezsiły. Osłupiali, przestali nawet krzyczeć. <br>"Alkyone", wciąż wirując, powoli wzniosła się nad fale. I wznosiła coraz wyżej i wyżej. Widzieli ociekający wodą, obrośnięty muszlami i glonami kil. Zobaczyli czarny kształt, spadającą w fale sylwetkę. Potem drugą. I trzecią.<br>- Oni skaczą! - ryknął Asa Thjazi. - Wiosłować, chłopy, nie ustawać! Co sił! Płyniemy na pomoc!<br>"Alkyone" była już dobre sto łokci nad bulgoczącą jak wrzątek powierzchnią morza. Nadal wirowała, ogromne, ociekające wodą wrzeciono, oplecione ognistą pajęczyną błyskawic, niewidzialną siłą wciągane w skłębione chmury.<br>Nagle powietrze rozdarła świdrująca uszy eksplozja. Choć pchana do przodu siłą