Obaj mężczyźni w kapeluszach i płaszczach szli za nią, bardziej czujni i mniej ukrywający się niż przedtem. Anna nie myślała już, nie miała siły myśleć. Po prostu wykonywała to, co rozkazał Janek. Nie wiedziała, czy istnieje szansa, nie zastanawiała się nad tym, nie pamiętała nawet o tych, którzy za chwilę ryzykować będą życiem, by ją ocalić. Chciała odpocząć - tylko odpocząć. Weszła na puste podwórze. W ciemnej bramie stał już Romek, popchnął ją w głąb, a potem wszystko rozegrało się błyskawicznie. <br>Gdy mężczyzna śledzący Annę, jeden z dwóch, pojawił się w bramie, Romek rzucił się na niego. Stłumiony krzyk, gestapowiec padł na