wiekuista światłość już nam świeci. <br><br>275<br>Jak ci, co w hożej, uśmiechniętej pannie <br>Widzieli szkielet z pierścieniem na kości, <br>Był Julian Tuwim. Żądał poematów. <br>Ale myśl jego jest konwencjonalna <br>I tak użyta jak rym i asonans. <br>280<br>Przykrył nią wizje, których się zawstydził. <br><br>Ktokolwiek białą ręką w tym stuleciu <br>Prowadzi rządki liter na papierze, <br>Słyszy stukania, głosy biednych duchów <br>Zamkniętych w stole, w ścianie, w wazie kwiatów. <br>285<br>Dać znać próbują, że ich właśnie ręka <br>Z materii przedmiot każdy wydobyła. <br>Godziny męki, nudy, beznadziei <br>W nim zamieszkały i zniknąć nie mogą. <br>Płoszy się wtedy ten, co trzyma pióro. <br>290<br>Niejasną w